List 4 Warszawa kontra Mexico City w moich obserwacjach – Alzheimer i demencja – jak pomóc choremu oraz sobie ?

List 4 Warszawa kontra Mexico City w moich obserwacjach

List 3 Warsztaty permakultury
21 grudnia 2023
List 5 Medytacja z pietruszką
21 grudnia 2023
List 3 Warsztaty permakultury
21 grudnia 2023
List 5 Medytacja z pietruszką
21 grudnia 2023

Drogi Dali,

mam nadzieję, że dobrze się czujesz. Jestem ciekawa, jak obecnie wygląda nocne niebo nad Meksykiem?

Oto więcej „Wiadomości z Polski”, bo jak doskonale wiesz, w tym życiu urodziłam się w Polsce i jestem Polką. Chociaż bardzo bawi mnie i przemawia do mnie podejście urodzonej na Kostaryce Chaveli Vargas: „Sí, soy Mexicana. ¡Los mexicanos nacemos donde nos da la rechingada gana!”, czyli „Jestem Meksykanką, bo my, Meksykanie, rodzimy się, gdzie nam się k… podoba!”.

Prawdę mówiąc, nie znam dobrze Polski. Dotychczas częściej bywałam w światowych stolicach niż w stolicy własnego kraju. To William zamarzył o zwiedzaniu „Polski” i dlatego ponownie pojechałam odwiedzić Warszawę – polityczne i biznesowe centrum Polski.

Chcę tu opowiedzieć o naszym pobycie tam i porównać Warszawę do Meksyku.

Ponieważ mieszkasz w jednej z największych metropolii świata, świetnie wiesz, czym jest życie w wielkim mieście. Ja znam je głównie z podróży po Europie i innych kontynentach. Przejechałam dziesiątki krajów i miast setkami autobusów, pociągów i samochodów.

Muzyka na żywo i handel obwoźny, które można spotkać w autobusach w Ameryce Środkowej, w tym właśnie w Meksyku, zdecydowanie są czymś, czego nie widziałam nigdy wcześniej ani nigdy później.

Jednak teraz chcę Ci powiedzieć o niedawnej wycieczce i różnicach, jakie zauważyłam między Meksykiem a naszą stolicą.

Na pewno na dachach warszawskich budynków nie mieszkają psy. A przynajmniej ja tam żadnego nie widziałam podczas mojego ostatniego pobytu. Nie tak jak w Meksyku, gdzie prawie każdy dach w Coyoacan ma swoich psich mieszkańców. W Warszawie też nie miałam możliwości spania na dachu, co zdarzyło mi się dotychczas tylko w Meksyku.

Prawie wszystkie wasze domy mają płaskie dachy, dzięki temu macie więcej przestrzeni życiowej. W Polsce nie jest powszechne zagospodarowywanie powierzchni dachów, często są one spadziste. Myślę, że dzieje się tak z powodu zalegającego tutaj podczas zimy śniegu.

Oczywistą, widoczną na ulicach różnicą są ludzie, i to jak wyglądają. Tutaj mamy więcej osób o jaśniejszej karnacji i blond włosach, niebieskich lub zielonych oczach. Ale dokładnie tak samo jak w Meksyku, większość mieszkańców Warszawy zakrywa się ubraniami wykonanymi z poliestru, jednej z najbardziej toksycznych dla naszych ciał tkanin.

Plaga sieciowych sklepów i restauracji to także to, co łączy te dwa miasta. Tylko Wy, Latynosi, macie więcej małych ulicznych budek z jedzeniem i w przeciwieństwie do nas, Polaków, lubicie bardzo ostre przyprawy. William naśmiewa się ze mnie i mówi, że w Polsce na jedzeniu umieszcza się etykietę „ostre”, jeśli potrawa zawiera czarny pieprz.

Kiedy myślę o różnicach w upodobaniach kulinarnych, widzę całą czerwoną twarz Twojego brata jedzącego surowe chili, kichającego przy tym i mówiącego ze spływającymi po policzkach łzami: „To jest takie dobre!”.

Jeśli jesteś w Warszawie i nie chcesz jeść w żadnej z sieciówkowych zaraz, to moim zdaniem dobrym wyborem będą bary mleczne. Tutaj nadal można dostać tradycyjne, miejscowe jedzenie i kompot owocowy. Inaczej niż w sieciówkach, gdzie czasami do picia można dostać jedynie słodzone, imperialistyczne drinki od naszej „ukochanej”, wszechobecnej, czerwono–białej. Tak, my też na nią cierpimy!

„Zachodni imperializm wabi cię Coca-Colą”. Tak brzmiało jedno z haseł, gdy po drugiej wojnie światowej Polska była państwem niesuwerennym. Teraz jesteśmy „WOLNI”, a Polacy po spędzeniu ponad jednej trzeciej każdego dnia swojego cennego Życia na zarabianiu pieniędzy, stoją w kolejkach w supermarketach, by wydać zarobione monety na zatrutą wodę źródlaną.

Najwyraźniej reklamy bezpośrednia i podprogowa robią swoje na obu naszych kontynentach. Niestety, mieszkańcy Warszawy także nieświadomie popierają masowe niszczenie źródeł wody pitnej przez działania takich korporacji jak między innymi Coca-Cola.

Idąc dalej.

W obu miastach głównym środkiem transportu są pociągi metra. Dla Williama była to pierwsza podróż metrem. Ja podróżowanie metrem już znałam z wielu krajów, ale też dzięki Bogu, nie jest to mój chleb powszedni.

Tutaj nie widziałam starszych pań sprzedających pojedyncze papierosy przy wejściu do stacji metra, nie mówiąc już o zapalniczce na smyczy jak u Was.

Czy pamiętasz, jak bardzo zaskoczona byłam widokiem wszystkich tych sprzedawców, handlarzy i muzyków, gdy jechałam z Tobą metrem po Meksyku? To dlatego, że w europejskich środkach komunikacji jest to bardzo rzadkie zjawisko.

W Warszawie, w odróżnieniu od Meksyku, w pociągach nie ma rozrywki w postaci nagle pojawiających się muzyków czy sprzedawców jedzenia. Nieczęsto się tu zdarza, żeby ktoś śpiewał, oferował własne płyty, domowej roboty leki czy inne wynalazki.

Nie jestem też przyzwyczajona do oglądania kolorowych obrazków przedstawiających układ metra, więc oczywiście w meksykańskim metrze moją uwagę przykuły rysunki przedstawiające poszczególne stacje.

Pamiętam wielu grajków występujących w środkach komunikacji podczas moich podróży po Meksyku. Jednak jeden z najbardziej pamiętnych momentów związanych z muzykami miał miejsce w autobusie w Cancún. To było tej samej nocy, kiedy żeby się tam ze mną spotkać, leciałeś do mnie z Meksyku.

Chciałam Ci to opowiedzieć wtedy, ale kiedy się spotkaliśmy, dałam się ponieść chwili. Więc pozwól, że opowiem Ci to teraz.

Był już wieczór. Wracaliśmy z Williamem cancuńskim autobusem z naszej jednodniowej wycieczki na plażę do domu nowo poznanych znajomych. W tym już wystarczająco pięknym momencie letniej podróży wzdłuż piaszczystego wybrzeża o zachodzie słońca w autobusie nagle pojawił się młody chłopak z gitarą.

Nie tylko zaczął grać jedną z moich ulubionych piosenek po hiszpańsku, ale zagrał dokładnie tę piosenkę, którą akurat właśnie w tej chwili miałam w głowie: Lucha de gigantes Nacha Pop. Prawie tak, jakby czytał w moich myślach. To była po prostu magia. Doceniłam ten moment w moim życiu tak samo, jak doceniam go teraz. Czas się wtedy dla mnie zatrzymał.

Nie pamiętam, czy dałam temu grajkowi jakieś pieniądze. William mówi mi, że tak. Wiedziałam, że to była nasza ostatnia noc w Meksyku i nie zostało nam już wiele pesos – w zasadzie już wydawaliśmy pieniądze, które pożyczyłam od znajomych w Anglii. Czekała nas długa podróż do Europy. Być może byłam w tym momencie zagubiona przez martwienie się o „naszą przyszłość” i wahałam się, czy rozstać się z gotówką. Nie pamiętam, ile pesos mu dałam, ale gdybym mogła cofnąć się w czasie, na pewno dostałby ode mnie więcej.

Na samo wspomnienie tej chwili łzy napływają mi do oczu. To była jedna z najlepszych podróży autobusem w moim życiu. Czułam, że jestem młoda, piękna i zdrowa, pozytywnie wyczerpana po długim słonecznym dniu spędzonym nad oceanem. Pod kwiecistą sukienką miałam na sobie wciąż mokre bikini, a moje ciało dalej pokryte było piaskiem. Moja twarz, odbita w szybie okna, błyszczała w czerwonych odcieniach zachodzącego słońca. Byłam wtedy upalona Życiem i Muzyką. Wow...

OK, ten list miał być o Warszawie i Meksyku. Co jeszcze można by powiedzieć?

Z mojego doświadczenia wynika, że wszystkie stolice europejskie mają mniej więcej to samo do zaoferowania – tzw. historię i kulturę.

Jeśli lubisz tego typu rzeczy, zawsze będzie jakiś zamek, katedra, muzeum lub inny stary budynek do zobaczenia. William jest podekscytowany każdym zamkiem, który widzi w Polsce, ponieważ nie ma ich na Kostaryce. Kocha też katedry, ale tylko ze względu na ich architekturę.

Mój punkt widzenia na temat historycznych budynków i miejsc wydaje się niezmienny w każdym mieście, do którego jadę. To nie tak, że nie potrafię docenić ich piękna. Po prostu za każdym razem, gdy widzę ogromną, starą budowlę, zwłaszcza jeśli jest to kościół lub katedra, zadaję sobie to samo pytanie. Jest to to samo pytanie, które zadałam również Tobie przed katedrą metropolitalną na Plaza de la Constitución w Meksyku, gdzie ja rozłożyłam mój Latający Dywan, a Ty nakarmiłeś mnie swoimi niesamowitymi pomidorami.

Za każdym razem, gdy stoję przed „wspaniałym” budynkiem, zawsze chcę wiedzieć: KTO spędził tam swój cenny Czas Życia, pocąc się, budując go? Ile pokoleń ludzi to budowało? Czy byli to niewolnicy? Bardziej mnie to interesuje niż nazwisko fundatora, ile lat mają kamienie, czy też jakaż to by nie była technika budowy.

Jak już wiesz, na niektóre z moich pytań znalazłam odpowiedzi. Na przykład 85-letnia znajoma mojej babci opowiadała o swojej matce, która musiała pracować za darmo na polach należących do kościoła katolickiego. Ta sama kobieta zmarła młodo, a ksiądz nakazał rodzinie sprzedać ich żywicielkę krowę , aby zapłacić za jej pogrzeb. Przyjaciółka mojej babci była wtedy jeszcze dzieckiem i musiała znaleźć pracę, żeby opłacić swoje utrzymanie.

Dlatego osobiście nie podziwiam katolickich katedr!

Wracam do pisania o wycieczce po Warszawie. Nie będę tu umieszczała rzeczy, które łatwo można wygooglować. Wszystkim, którzy przybędą tu z wizytą, gorąco polecam skorzystanie z Free Walking Tour (darmowe piesze wycieczki). Jak sama nazwa wskazuje, możesz wybrać się na bezpłatny spacer z przewodnikiem. Taka opcja zwiedzania jest dostępna nie tylko w Warszawie, ale również w innych największych miastach Polski i Europy.

Podczas pieszej wycieczki po mieście można dowiedzieć się wiele o Warszawie z czasów II wojny światowej, Warszawie żydowskiej czy Warszawie komunistycznej. William i ja wybraliśmy się na spacer po historycznym centrum – polecam.

Nie wiem, czy w Meksyku też można skorzystać z bezpłatnych pieszych wycieczek. Dzięki Tobie i Twojej rodzinie, nie potrzebowałam jej!

Warszawa jest wyjątkowa, ponieważ podczas II wojny światowej miasto zostało niemal całkowicie zburzone. Warszawiacy odbudowali je praktycznie od zera po nastaniu pokoju.

Podczas spaceru dowiedziałam się, że wszystkie budynki na Rynku Głównym Starego Miasta należą do rodzin warszawiaków, którzy odbudowywali miasto po wojnie. To była dla mnie tak piękna i inspirująca informacja.

Jeśli nie masz ochoty na spacery, możesz usiąść na ławce i posłuchać muzyki Chopina także zupełnie za darmo.

Po moim niedawnym pobycie w Ameryce Środkowej za zabawne uważam odkrycie, że na mapie Warszawy jednym z głównych punktów spotkań jest drzewo palmowe. Tak, palma to miejsce spotkań w Warszawie – bo jest tylko jedna w całym mieście! Czy potrafisz to sobie wyobrazić?

Śledząc plan miasta, spędziliśmy z Williamem sporo czasu na rozmowach o tym, jakie są szanse, aby to drzewo przetrwało polską zimę. William koniecznie chciał podejść i dotknąć palmy, która jest tak ważna, że aż znajduje się na mapie miasta. Nasze zainteresowanie i zachwyt trwały dopóty, dopóki nie dowiedzieliśmy się, że ta palma jest sztuczna.

Więc tak, w przeciwieństwie do Meksyku, gdzie palmy są wszędzie, w centrum stolicy Polski mamy jedną, i to w dodatku plastikową, palmę.

Na wypadek, gdybyś sobie pomyślał, że będąc na dietach wegetariańskiej, wegańskiej i freegańskiej, William i ja nagle zaczęliśmy srać pieniędzmi – bo przecież jesteśmy bez pracy, a stać nas, aby podróżować…

Polskie autobusy kursujące pomiędzy miastami, zarezerwowane z wyprzedzeniem, są naprawdę niedrogie. Naszym sekretem jest także to, że wykorzystujemy wszystkie dostępne obecnie możliwości oszczędzania pieniędzy i wymiany towarów.
Przykładowo w przypadku noclegów w Warszawie korzystaliśmy z Couchsurfingu. Dzięki tej stronie poznaliśmy młodą polską rodzinę. Tacy nasi przyjaciele, o których istnieniu nie wiedzieliśmy, dopóki nie dotarliśmy do ich nowoczesnego mieszkania, w którym mieszkaliśmy za darmo.

Kolejnym sekretem niedrogich podróży jest to, że prawie nie jemy poza domem, bo zawsze zabieramy ze sobą nasze domowe słoiki z pożywieniem.
Co ciekawe, nasi couchsurfingowi gospodarze używali słowa „słoik” na określenie studentów lub innych mieszkańców, którzy jedzą konserwowane w słoikach jedzenie swojej babci, aby zaoszczędzić pieniądze i móc dalej mieszkać w Warszawie.

Trochę tak, jak mi mówiłeś, że zanim nie przeprowadziłeś się do domu swoich dziadków w Meksyku, nie było Cię w tygodniu stać na jedzenie w piątki. A teraz masz to wspaniałe, domowe jedzenie swojej babci, za którym nawet ja bardzo tęsknię!

Dali, kochasz muzykę, więc chcę się z Tobą podzielić piosenką o Warszawie. Będąc tam, cały czas słyszałam ją w głowie: Lady Pank Stacja Warszawa.

To na razie tyle. Jutro znowu pchli targ!

Pozdrawiam!

Malwina – Aisha
Polska, maj 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *