List 8 Trochę o Kostaryce
21 grudnia 2023List 10 Palestyna „cała ziemia jest święta”
21 grudnia 2023Drogi Dali,
Twoje ostatnie zdjęcie z koncertu wyglądało bardzo profesjonalnie. Nie mogę się doczekać, aż znowu usłyszę, jak grasz.
Jeśli brzmię inaczej niż zwykle, to dlatego że piszę z Belfastu w Irlandii Północnej. To nadal Wielka Brytania, ale Irlandczycy mówią z zupełnie innym akcentem niż Anglicy. Ciesz się, że nie piszę z Glasgow w Szkocji – nie byłbyś w stanie zrozumieć ani słowa!
Od września do grudnia w Wielkiej Brytanii trwa „sezon plakatowy” i dużo w tym czasie podróżowałam. Przemierzyłam większą część kraju wzdłuż i wszerz. Jeździłam vanem, sprzedając plakaty i wydruki artystyczne studentom. Spałam w wielu hotelach i odwiedziłam dziesiątki miast i uniwersytetów.
Oznacza to, że widziałam kilka pięknych miejsc w całym kraju. Ale oznacza to również, że byłam zmuszona do mycia się śmierdzącą chlorem wodą, a w kampusach i hotelach byłam narażona na oglądanie reklam telewizyjnych obrażających ludzką inteligencję. Tak czy inaczej, to już prawie koniec sezonu i bardzo się z tego cieszę.
Tak naprawdę to chcę Ci opowiedzieć o czymś innym.
Zanim wyjechałam z Polski we wrześniu, zakochałam się w Williamie... I to był prawdziwy upadek – spadłam z Nieba prosto do Piekła.
Z Nieba, czyli stanu, w którym jestem Całą Istotą. Tu czuję się pełna mądrości, wiary, mocy, asertywności, pokory, pokoju, cierpliwości i hojności.
Do Piekła, gdzie jestem nieszczęśliwa, pełna złości, pragnień, osądów, przywiązania, krytyki, nienawiści, iluzji, winy i zazdrości.
A jak to się stało, że zakochałam się w Williamie? W tym samym Williamie, którego uważałam za mojego najlepszego przyjaciela, kosmitę, anioła i geja.
Gdy spędzaliśmy czas razem, często patrzyłam na Williama, ale nigdy nie widziałam w nim potencjalnego chłopaka, ani nie patrzyłam na niego z pożądaniem. Przyglądając mu się z uważnością, próbowałam raczej zrozumieć Z JAKIEJ PLANETY pochodzi.
Podobało mi się to, jak się czułam przy nim. Całkowicie wolna. Mogłam zadawać mu pytania egzystencjalne i nigdy nie czułam się wyobcowana. Kochałam go jako człowieka. KIEDY zamieniło się to w coś mniejszego? Przecież zakochałam się w tym samym Williamie, który wychodził na noc, żebyśmy My mogli się kochać. W tym Williamie, który otrzymał „znak od Wszechświata”.
Pozwól, że opowiem Ci tę historię.
William i ja byliśmy w San Cristobal De Las Casas. To były pierwsze tygodnie naszego wspólnego wyjazdu, niedługo po tym, jak dołączył do mnie w Meksyku. Pewnego dnia podczas spaceru po mieście trzykrotnie podchodził do mnie młody alchemik i oferował ceremonię DMT w górach, która miała się odbyć następnego dnia.
Na początku się wahałam, ale w końcu umieściłam moje i Williama imiona na liście uczestników. Chociaż nie byłam pewna, czy to odpowiedni moment. Nie wiedziałam też, czy ufam temu alchemikowi. W odpowiedzi na moje wahania odnośnie do udziału w tej ceremonii, zdanie Williama brzmiało mniej więcej tak:
– Zobaczymy Malwina. Rano Wszechświat wyśle nam znak, czy powinniśmy zażyć DMT.
No więc poranek pamiętam tak. Gdy tylko otworzyłam oczy, zobaczyłam Williama w kuchennym kącie naszej kawalerki. Pewnie przygotowywał śniadanie.
– Dzień dobry, Malwino – przywitał mnie wesoło jego głos, jak zwykle miękki, kochający i czuły.
– Nie czuję się dobrze! – ogłosiłam szybko, po czym wyskoczyłam z naszego podwójnego łóżka i pobiegłam do toalety.
Jak zapewne pamiętasz, moje wynajęte mieszkanie w San Cristobal było bardzo małe, więc nasza toaleta (bez wentylatora) znajdowała się tuż obok łóżka i tylko około cztery metry od aneksu kuchennego. W toalecie nie byłam pewna, czy mam wymiotować, czy srać, ale czułam, że muszę działać szybko, więc nie zastanawiając się długo, uklękłam i wsadziłam głowę do środka. Zwymiotowałam. Ale to była tylko połowa wygranej. Bo w tym samym czasie też się posrałam.
I tak tam trwałam: klęcząc na tej powierzchni metr na metr, w piżamie w pandy, pokryta gównem od pasa po palce u stóp. Pamiętam uczucie bezsilności. Po prostu nie wiedziałam, co dalej robić? Od czego zacząć? I pamiętam, że to był dokładnie ten moment, kiedy pomyślałam sobie: „Tak bezsilni czasem muszą się czuć moi pacjenci z demencją…”.
Tak czy inaczej, wracając do mojej małej kawalerki i toalety bez wentylatora, nie wiem, ile czasu zajęło mi umycie się i wypranie piżamy w zlewie. Pamiętam tylko zmartwiony ton Williama. Stał pod drzwiami toalety i radził mi otworzyć drzwi, bo inaczej się uduszę.
Kiedy wyszłam, czując się jak noworodek OCZYWIŚCIE, bo przecież byłam po największym detoksie w moim życiu, William stał w drzwiach prowadzących na patio, w jednej ręce trzymając koszulkę na nosie, a palo santo w drugiej. Oboje wiedzieliśmy już, że nadszedł oczekiwany znak i to nie był dzień na ceremonię DMT.
Dlaczego w ogóle opowiedziałam Ci tę historię? A, tak!
Wtedy w ogóle nie brałam pod uwagę Williama jako potencjalnego chłopaka! Pomimo tego, że całkiem romantycznie było być we trójkę w jednym łóżku: ja, William i salmonelloza. Okazało się, że w San Cristobal nastąpiła zmiana pory roku i wiele osób zachorowało przez wodę z kranu. William też. Więc nasze pierwsze wspólne tygodnie w Meksyku były pełne gówna.
Widziałam Williama w wielu sytuacjach. W Nikaragui, w Meksyku i w Polsce. Wiem, że mogłabym mieć z nim dziecko. On sam jest jak dziecko i umie się z nimi bawić. Jestem pewna, że nie zaszczepiłby swoich dzieci, ani nie karmiłby ich martwymi zwierzętami.
I tego lata pomyślałam, że chcę mieć z nim dziecko. Ale tak naprawdę nie jestem na nie gotowa. W tej chwili jestem całkowicie szczęśliwa bez niego.
To tylko moje ego igrało z moją głową i popędem seksualnym. Chciałam przeczesać palcami włosy Williama i go całować. Straciłam swoją równowagę energetyczną z pożądania. Nie zadbałam o czystość swojej głowy i stworzyłam pragnienie.
Na szczęście obudziłam się ponownie do Życia i to psychiczne Piekło się skończyło. W tej chwili jestem w swoim stałym miejscu zamieszkania bez pożądań – czyli prawie w Niebie.
Malwina Aisha
Irlandia Północna, jesień 2017